Gdzie szukać funduszy dla Aeroklubu?

18.12.2019

Podobno gentlemanom nie wypada rozmawiać o pieniądzach.

Nie zmienia to jednak faktu, że żyje się za pieniądze. I lata się za pieniądze. Dlatego też chciałbym przybliżyć kolegom i koleżankom z innych aeroklubów pomysł na sfinansowanie zakupu nowoczesnego sprzętu, na którym można bezpiecznie szkolić młodych lotników.

Pomysł nazywa się Budżet Obywatelski. Nie zawsze udaje się doprowadzić go do skutku, ale mimo to uważam, że warto próbować — przede wszystkim z uwagi na fakt, iż nie robimy tego dla siebie. Celem, jaki nam przyświeca, jest promowanie lotnictwa wśród młodszego pokolenia. Zamiast pomstować na „straszną, współczesną młodzież”, można przecież stworzyć jej alternatywę dla wszechobecnych smartfonów i gier komputerowych.

Czy ktoś zna nastolatka, który wolałby latać na symulatorze niż prawdziwym samolotem? Ja nie znam. A jednocześnie w pełni rozumiem obawy rodziców, podających w wątpliwość bezpieczeństwo szkolenia na samolotach starszych niż oni sami.

Jak to działa — i jak wygrać?

Idea BO opiera się na tym, że mieszkańcy w bezpośrednim głosowaniu decydują, w co miasto zainwestuje pieniądze w kolejnym roku budżetowym. Mowa oczywiście o funduszach publicznych – a więc takich, na które złożyły się podatki wpłacone przez samych mieszkańców. Urzędnicy miejscy, zamiast uszczęśliwiać ludzi na siłę, pozostawiają inicjatywę w ich rękach, słusznie mniemając, że mieszkańcy wiedzą lepiej, czy bardziej przyda im się park, plac zabaw, czy może ścieżka rowerowa. Proces decyzyjny składa się z trzech etapów, które można zamknąć w schemacie: zgłoszenie, głosowanie, realizacja.

Pierwszym krokiem jest jednak zgłoszenie propozycji do budżetu i przeanalizowanie jej pod kątem wykonalności. W zasadzie każdy może zgłosić projekt, ale trzeba jeszcze przekonać innych, by na niego zagłosowali. W tym miejscu aerokluby mają największe pole do popisu, bo na przykładzie poprzednich lat staje się jasne, iż warunkiem sukcesu jest uświadomienie mieszkańcom, że aeroklub nie jest „nasz”; podobnie jak basen miejski czy boisko sportowe, służy on zapewnieniu miejsca rekreacji mieszkańcom, a przy tym poszerza ofertę sportową miasta, a zatem zwiększa jego walory dla turystyki.

Dane statystyczne pokazują, że mimo iż Budżet Obywatelski jest szeroko nagłaśniany w mediach, frekwencja oscyluje w granicach 10 procent (rekordzistką w 2019 r. była Łódź – 16,4%). Można albo nad tym ubolewać, albo zobaczyć w tym szansę – i sugerowałbym raczej tę drugą opcję. Skoro głosuje jedna dziesiąta uprawnionych, to wystarczy przekonać właśnie tę kluczową część mieszkańców miasta. Zasada Pareto w praktyce.

Co więcej, odnoszę wrażenie, iż będzie to znacznie prostsze, niż próba dotarcia do wszystkich grup wiekowych i społecznych. Musimy bowiem mieć świadomość, że w mniemaniu wielu osób lotnictwo to sport elitarny, przeznaczony wyłącznie dla bogatych, a zatem wniosek nasuwa się sam: niech zapłacą, skoro chcą sobie polatać. Natomiast ludzie, którzy głosują w BO, to zwykle osoby aktywne zawodowo oraz społecznie, a przy tym znacznie bardziej otwarte na świat i nowe idee.

Zwycięzcy i… zwycięzcy

Jako przykład udanego projektu chciałbym tu przytoczyć historię kolegów z Aeroklubu Bielsko Bialskiego. W 2017 r. złożyli oni projekt pod nazwą „Szybowcem po niebie – zakup szybowca do szkolenia lotniczego młodzieży”. Warto w tym miejscu nadmienić, iż pomysł stanowił kontynuację projektu z 2016 roku „Windą do nieba”, w ramach której ze środków BO sfinansowano zakup wyciągarki szybowcowej. Projekt z 2017 r. wygrał, skutkiem czego miasto zakupiło szkolno-treningowy szybowiec PW-6U. Sprzęt został przekazany Aeroklubowi przez prezydenta Bielska-Białej Jarosława Klimaszewskiego podczas XVI Międzynarodowego Pikniku Lotniczego. Zyskało na tym miasto, mieszkańcy i aeroklub. Pozostaje mi tylko pogratulować urzędnikom bielskim oraz koleżankom i kolegom z AK Bielsko-Biała.

Niestety, w Krakowie historia potoczyła się nieco inaczej. Zgodnie z prawem jeden z członków AK złożył projekt pod nazwą „Skrzydła Krakowa” i podobnie, jak koledzy z Bielska-Białej, spełnił wszystkie wymogi formalne. Inicjatywa uzyskała poparcie mieszkańców i zwyciężyła w głosowaniu.

Miasto co prawda przyznało środki z BO na ten cel, ale do dzisiaj nie przystąpiło do jego realizacji, mimo iż jednocześnie finansuje inne sporty, które można by uznać za niszowe, jak np. kajakarstwo. Zamieszanie wokół tej sprawy, ogólna atmosfera oraz insynuacje co do fałszowania głosów (później zresztą zdementowane w sposób formalny, ale już nienagłośniony tak mocno przez te same media, które wcześniej sączyły insynuacje – szkoda, ale nie mamy na to wpływu) zupełnie nie poprawiły sytuacji. Fakty są takie, że pomysłodawca przy pełnym poparciu AK spełnił wszystkie warunki i nie złamał prawa, krakowianie go poparli, a mimo to mamy pat.

Jednak z każdego doświadczenia można wyciągnąć pozytywy i w przypadku naszego projektu mimo wielkich negatywnych emocji — niezasłużonych, mamy bezcenne doświadczenie, którym możemy się dzielić. Może w kolejnym artykule przyjdzie czas, aby ukazać „konia” z drugiej strony…

Wnioski

Niezależnie od zaistniałej sytuacji, wciąż jeszcze wierzę w dobrą wolę krakowskich urzędników. Nie tracę nadziei, że uda się w końcu zrealizować zwycięski projekt, a kolegom z innych miast szczerze polecam korzystanie z tej formy finansowania.

Nie zapominajmy, że aeroklub to z założenia klub sportowy – a skoro miasta w ramach swoich budżetów finansują inne dziedziny sportu, to dlaczego miałyby pominąć akurat lotnictwo? Co więcej, lotnictwo to dziedzina, w której najmniejsza liczebnie grupa sportowców zdobywa od wielu lat największą ilość medali na zawodach ragi światowej i europejskiej. Pamiętajmy, że w młodych ludziach drzemie ogromny potencjał, a jedyne czego im potrzeba, to szansy, by mogli – dosłownie – rozwinąć skrzydła.

Dariusz Wcisło
Komisja Rewizyjna AK

Jak oceniasz tą podstronę?
Aeroklub Krakowski